czwartek, 24 września 2015

Marketing miłości

Na przystanku, gdzie codziennie czekam na autobus, powiesili reklamę Deichmanna. "Kocham buty" - głosi reklama. Głupi slogan jakich wiele, ale spędzam na tyle dużo czasu gapiąc się na niego, że do głowy przychodzą mi rozmaite refleksje.

Jak można kochać buty? Rozumiem, kochać stare, znoszne buty, które swoje przewędrowały, ze stopami właściciela w środku. Kochać jedne, konkretne buty - do głowy przychodzi mi jakiś obieżyświat, z ciężkim plecakiem, kosturem i w starych traperach. Kochać takie buty - rozumiem. Ale buty ogólnie? Podobno kobiety tak mają, kochają buty - buty w ogóle.  Ja niby też jestem kobietą, a nie pojmuję. Kochają ideę buta? Cieszą się, że nie mamy jak hobbici? I, jeśli faktycznie można kochać buty, to czy można się posunąć dalej i kochać na przykład spodnie? Czy kiedyś zobaczę reklamę bielizny z wielkim napisem "kocham majtki"? To by przynajmniej było zabawne i o wiele bardziej ciekawe niż standardoowe reklamy bielizny. A może miłość rezerwuje się dla butów i torebek (bo one tak podobno w parze, czy raczej w trójkącie może), dyskryminując majtki?

Kocham skarpety. Kocham majtki. Kocham onuce i kalesony. Wszystko kurwa kocham, tylko ludzi nie lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz