poniedziałek, 20 października 2014

W kraju niewiernych

Kiedy właściwie ostatni raz przed Bagnem zmuszona byłam pisać ręcznie? Nie pamiętam nawet. Teraz jednak wiem, że w odręcznym zapisie więcej się przekazuje aniżeli samą treść zawartą w ciągach liter i kombinacji ich kombinacji; patrzę na poprzednią stronę mego dziennika i widzę ów dzień - dzień przed dniem przewczorajszym - w którym pokryłam ją mozaiką zdań wyekstraktowanych z minionych myśli. Czy musz je czytać, by przypomnieć sobie nastrój tamtego wieczoru? Nie. Ale to ja - a ktoś obcy? Bo i dla kogo ten dziennik? Prawdą jest, że i najbardziej sekretne pamiętniki chorobliwych introwertyków pisane są przecież z podświadomą intencją przeczytania ich przez kogoś całkowicie obcego; w rzeczy samej niczego, ale to niczego nie pisze się i nie tworzy dla samego siebie. Ciekawam więc, w czyje ręce trafi ten notatnik? Ty - ty - cóż sobie o mnie, o nas myślisz? Jak sobie nas w głowie malujesz?
J. Dukaj, "Iacte"

Santana był inteligentny i przebiegły. Do tego stopnia, że czasami sprawiał wrażenie kretyna.
J. Dukaj, "Irrehaare"

niedziela, 12 października 2014

Prędzej świnie zaczną latać

Floydzi kojarrzeni byli z odlotami, narkotykami, ale też z białym rockiem. Byli dla ludzi, którzy lubili Tolkiena i szukali śladów obecności kosmitów na Hampstead Heath.
M. Blake, "Prędzej świnie zaczną latać"

Nie goniły go [Syda] żadne terminy, więc często całymi dniami wylegiwał się w łóżku myśląc, że może robić wszystko, na co tylko ma ochotę. ecz kiedy w końcu do czegoś się zabierał, czuł, że ogranicza to jego wolność.
M. Blake, "Prędzej świnie zaczną latać"

Podczas przerw w nagrywaniu Meddle zespół wyrwał widownię z narkotycznego odrętwienia swoim kwadrofonicznym systemem dźwiękowym, wybuchającymmi ładunkami dymnymi oraz gigantyczną, nadmuchiwaną ośmiornicą, wychodzącą podczas zwieńczenia A Saucerful of Secrets ze znajdującego się przed sceną jeziora. Był to niewątpliwie spektakularny finał, nawet jeśli został nieco popsuty przez jednego z technicznych, który wskoczył do wody, by odplątać macki bestii.
M. Blake, "Prędzej świnie zaczną latać"

Według Parsonsa zaangażowanie w pracę zależało od różnego rodzaju czynników zewnętrznych, takich jak emisja programu Latający Cyrk Monty Pythona nadawanego przez BBC2.
M. Blake, "Prędzej świnie zaczną latać"

Podczas innego z koncertów w Earls Court pisarz Douglas Adams, który obchodził tego dnia urodziny, został zaproszony na scenę i zagrał na gitarze akustycznej w utworze Brain Damage.
M. Blake, "Prędzej świnie zaczną latać"

czwartek, 9 października 2014

Dziękuję, Panie Kierowco!

Oboje jesteśmy chorzy. Mnie złapało jakoś w zeszły piątek i powoli odpuszcza, chociaż nadal mam gila do pasa i boli mnie moje wszystko. K. zaległ w łóżku wczoraj i choruje jak Prawdziwy Mężczyzna, czyli tak, jakby już nigdy nie miał z tego łóżka wstać. Siłą rzeczy wszystko spada na mnie - zakupy, spacery z Psem, pranie, sprzątanie i co tam jeszcze.
I wstaję sobie dzisiaj o szóstej rano, z tym gilem do pasa, nierozwieszonym od wczoraj praniem, niewyprowadzonym psem i w ogóle z całą masą niezrobionych rzeczy, żeby zawlec tyłek na poranne zajęcia do mojej wcale nie ulubionej grupy i myślę sobie jaki to przede mną bardziej niż mniej chujowy dzień. Łazienka, tapeta, książki do plecaka i biegiem na przystanek, bo tylko tego mi jeszcze brakuje, żeby się spóźnić na autobus. Zdążyłam, wsiadam, nawet mimo tłoku zdołałam posadzić tyłek (niech chociaż tyle mam z życia). Zbliżamy się do następnego przystanku, ktoś naciska "stop", chociaż przystanek na żądanie to bynajmniej nie jest. I słyszymy w głośnikach głos kierowcy (nawet nie wiedziałam, że autobusy miejskie mają takie głośniki): "Spokojnie, proszę państwa, nie ma co naciskać, ja i tak się zatrzymam."
"Oho - myślę sobie - ma misję, będzie edukować." Ale po chwili kierowca mówi dalej, już w mniej pouczającym tonie: "Witam państwa na pokładzie w ten piękny, słoneczny, majowy poranek." Za oknem buro i obrzydliwie, że jest październik chyba nie muszę wspominać.
"Jedziemy na Spartańską, gdziekolwiek to jest. Proszę spojrzeć w lewo, właśnie mijamy Park Ujazdowski. Tak się państwo tłoczą jak śledzie, proszę o uśmiech, jak się wszyscy uśmiechniemy to będzie nam przyjemniej."
I uśmiechają się powoli autobusowe paszcze, a mi trochę żal wysiadać. Dziękuję Panie Kierowco, "zrobił mi Pan dzień", jak to mówią z angielska. A ja, dzięki Panu, może nie będę dziś taką wkurwioną suką i nie zepsuję dnia kilku innym osobom.