W przeddzień mego przybycia jeden z wojskowych został w pewnej oberży grubiańsko obrażony. Dziewczyna nie chciała mu pozwolić więcej pić. Wskutek tego, z prostej swawoli, żołnierz wydobył bagnet i ranił ją w ramię, lecz już nazajutrz zuch ten udał się do oberży i sam oświadczył pierwszy, że nie zachowuje żadnej urazy i zapomina o tym, co zaszło.
- Panie!... - zapytała Emilia z niepokojem - co się stało panu Snodgrassowi?
- Nic, zupełnie - odrzekł pan Jingle. - Obiad w klubie - wesołe towarzystwo - wyborne śpiewki - stare porto - stare bordeaux - dobre, bardzo dobre. Wino - pani - wino.
- To nie wino - wybełkotał pan Snodgrass poważnym tonem - to łosoś. - (Trzeba wiedzieć, że w podobnych wypadkach to nigdy nie jest wino.)
- Pasztet z cielęciny - mówił Sam układając jedzenie na trawie. - Bardzo dobra to rzecz taki pasztet z cielęciny, jeżeli znamy damę, która go przyrządziła, i jeżeli mamy pewność, że to nie jest pasztet z kota.
Wiersze to rzecz nienaturalna. Nie ma ani jednego człowieka, który by mówił wierszami, z wyjątkiem zakrystiana w drugi dzień Bożego Narodzenia i tych, co zachwalają Warrena czernidło do butów, rozmaite olejki i tym podobne rzeczy. Nie zniżaj się nigdy do mówienia wierszami, mój chłopcze, to dobre dla hołoty.
Mało jest rzeczy tak nieprzyjemnych jak czuwanie i czekanie na kogokolwiek, zwłaszcza gdy osoba, na którą czekamy, bawi się tymczasem w najlepsze. Trudno się opędzić myśli, iż czas, który nam wlecze się tak powoli, osobie tej upływa bardzo szybko; a im więcej o tym myślimy, tym mniej mamy nadziei, by wnet przybyła. Nawet stuk zegara jest wówczas jakby powolniejszy.
Pan Snodgrass bywa czasami roztargniony i dotąd uchodzi za wielkiego poetę między swoimi znajomymi, chociaż wiemy, iż nigdy nie napisał nic dla podtrzymania tej opinii. Ale znamy niejedną osobistość słynną w filozofii i literaturze i innych dyscyplinach, której wysoka wziętość nie na lepszych opiera się podstawach.
Na koniec jeszcze ciekawostka translatologiczna. Jeśli kto zainteresowany: tłumaczył Włodzimierz Górski, wydanie z 1957 roku.
- Mamo - szepnęła druga panna, nierównie starsza od siostry, ale za to nieskończenie głupia i afektowna - przedstawiono mi lorda Muttonhead. Powiedziałam mu, że zdaje mi się, iż nie jestem zaangażowana.
- Dobre z ciebie dziecko; na tobie można polegać - odowiedziała pani Wugsby klepiąc córkę po policzku. - Lord jest niezmiernie bogaty, moja droga.
C. Dickens, "Klub Pickwicka"
- Panie!... - zapytała Emilia z niepokojem - co się stało panu Snodgrassowi?
- Nic, zupełnie - odrzekł pan Jingle. - Obiad w klubie - wesołe towarzystwo - wyborne śpiewki - stare porto - stare bordeaux - dobre, bardzo dobre. Wino - pani - wino.
- To nie wino - wybełkotał pan Snodgrass poważnym tonem - to łosoś. - (Trzeba wiedzieć, że w podobnych wypadkach to nigdy nie jest wino.)
C. Dickens, "Klub Pickwicka"
- Pasztet z cielęciny - mówił Sam układając jedzenie na trawie. - Bardzo dobra to rzecz taki pasztet z cielęciny, jeżeli znamy damę, która go przyrządziła, i jeżeli mamy pewność, że to nie jest pasztet z kota.
C. Dickens, "Klub Pickwicka"
Wiersze to rzecz nienaturalna. Nie ma ani jednego człowieka, który by mówił wierszami, z wyjątkiem zakrystiana w drugi dzień Bożego Narodzenia i tych, co zachwalają Warrena czernidło do butów, rozmaite olejki i tym podobne rzeczy. Nie zniżaj się nigdy do mówienia wierszami, mój chłopcze, to dobre dla hołoty.
C. Dickens, "Klub Pickwicka"
Mało jest rzeczy tak nieprzyjemnych jak czuwanie i czekanie na kogokolwiek, zwłaszcza gdy osoba, na którą czekamy, bawi się tymczasem w najlepsze. Trudno się opędzić myśli, iż czas, który nam wlecze się tak powoli, osobie tej upływa bardzo szybko; a im więcej o tym myślimy, tym mniej mamy nadziei, by wnet przybyła. Nawet stuk zegara jest wówczas jakby powolniejszy.
C. Dickens, "Klub Pickwicka"
Pan Snodgrass bywa czasami roztargniony i dotąd uchodzi za wielkiego poetę między swoimi znajomymi, chociaż wiemy, iż nigdy nie napisał nic dla podtrzymania tej opinii. Ale znamy niejedną osobistość słynną w filozofii i literaturze i innych dyscyplinach, której wysoka wziętość nie na lepszych opiera się podstawach.
C. Dickens, "Klub Pickwicka"
Na koniec jeszcze ciekawostka translatologiczna. Jeśli kto zainteresowany: tłumaczył Włodzimierz Górski, wydanie z 1957 roku.
- Mamo - szepnęła druga panna, nierównie starsza od siostry, ale za to nieskończenie głupia i afektowna - przedstawiono mi lorda Muttonhead. Powiedziałam mu, że zdaje mi się, iż nie jestem zaangażowana.
- Dobre z ciebie dziecko; na tobie można polegać - odowiedziała pani Wugsby klepiąc córkę po policzku. - Lord jest niezmiernie bogaty, moja droga.
C. Dickens, "Klub Pickwicka"