Od pół roku wynajmuję mieszkanie przy Smolnej 8 w Warszawie. Mój blok wygląda mniej-więcej tak:
Prawdopodobnie każdy, komu czasem zdarza się przejeżdżać Mostem Poniatowskiego go kojarzy.
Ja też kojarzyłam go na długo zanim tu zamieszkałam. Pamiętam, jak szliśmy oglądać potencjalne przyszłe mieszkanie, z nosem w kartce, na której był zapisany adres. Idziemy sobie Smolną: tu jest Smolna 3, tu jest 4, tu jest 6 i... ach, to TEN blok. Bo to jest "ten" blok. Ten blok z czymś dziwnym na górze, który zwraca uwagę swoją w pewnym sensie urokliwą brzydotą. Ten blok, na którym jeszcze do niedawna świeciło się wielkie logo T-Mobile, szczęśliwie już zdjęte (moją propozycję dekoracji zastępczej można obejrzeć powyżej).
Jednak mimo, że od zawsze wiedziałam, że to "ten" blok, nie zdawałam sobie sprawy, w jak kultowym w pewnym sensie miejscu mam szczęście mieszkać. Jakiś czas temu opublikowałam powyższe zdjęcie na Facebooku i zalała mnie tona komentarzy i wiadomości. "Naprawdę TAM mieszkasz?" "A co jest na górze?" i tak dalej, i tak dalej.
Wstyd się przyznać, ale o swoim "kultowym" bloku wiedziałam zaskakująco mało. Dalej nie wiem wiele, jednak moja wiedza stopniowo się rozszerza. Wystukując w Googlach "Smolna 8 Warszawa" natrafia się na różnych stronach na mniej-więcej te same kilka linijek informacji:
Prawdopodobnie każdy, komu czasem zdarza się przejeżdżać Mostem Poniatowskiego go kojarzy.
Ja też kojarzyłam go na długo zanim tu zamieszkałam. Pamiętam, jak szliśmy oglądać potencjalne przyszłe mieszkanie, z nosem w kartce, na której był zapisany adres. Idziemy sobie Smolną: tu jest Smolna 3, tu jest 4, tu jest 6 i... ach, to TEN blok. Bo to jest "ten" blok. Ten blok z czymś dziwnym na górze, który zwraca uwagę swoją w pewnym sensie urokliwą brzydotą. Ten blok, na którym jeszcze do niedawna świeciło się wielkie logo T-Mobile, szczęśliwie już zdjęte (moją propozycję dekoracji zastępczej można obejrzeć powyżej).
Jednak mimo, że od zawsze wiedziałam, że to "ten" blok, nie zdawałam sobie sprawy, w jak kultowym w pewnym sensie miejscu mam szczęście mieszkać. Jakiś czas temu opublikowałam powyższe zdjęcie na Facebooku i zalała mnie tona komentarzy i wiadomości. "Naprawdę TAM mieszkasz?" "A co jest na górze?" i tak dalej, i tak dalej.
Wstyd się przyznać, ale o swoim "kultowym" bloku wiedziałam zaskakująco mało. Dalej nie wiem wiele, jednak moja wiedza stopniowo się rozszerza. Wystukując w Googlach "Smolna 8 Warszawa" natrafia się na różnych stronach na mniej-więcej te same kilka linijek informacji:
19-piętrowy wieżowiec stojący na miejscu przedwojennego Instytutu Oftalmicznego, zaprojektowany w 1964 roku przez Jana Bogusławskiego i Bohdana Gniewiewskiego. Budowę wieżowca zakończono w 1976 roku. Był to jeden z pierwszych wysokościowców w Warszawie. Początkowo miał być apartamentowcem dla cudzoziemców. Mieszkania były sprzedawane za dewizy. Najwyższe 2 piętra przeznaczono na kawiarnię „Akropol” (później „TopFloor”, obecnie zamknięta).
(ten akurat tekst przekopiowany z Wikipedii)
To i tak więcej niż wydobyłam od ochroniarza, który zapytany o to, co znajduje/znajdowało się na najwyższym piętrze odpowiedział zdecydowanym "nic" i takim jakby chrumknięciem, które zinterpretowałam jako zdecydowany sprzeciw aby kontynuować pogawędkę. Znacznie bardziej rozmowna była starsza pani, którą spotkałam ostatnio w parku podczas spaceru z psami - wyjawiła mi, że w Blokzilli mieszka od samego początku, że pamięta wspominany w Wikipedii "Akropol" i jego następców, w tym szkołę języków obcych, redakcję Machiny i, również uwzględniony przez Wikipedię, klub "Top Floor." Z tym klubem to ponoć były ciekawe historie - facet wynajął górne piętra, informując mieszkańców, że otworzy tam galerię sztuki. Otworzył klub, co z oczywistych powodów mieszkańcom niezbyt się spodobało. Walczyli dość długo (a w międzyczasie klub był ponoć nawet świadkiem mafijnych porachunków, kiedy to z górnego piętra z pomocą jednego pana wyfrunął inny pan - albo takie przynajmniej krążą legendy), w końcu wygrali z pomocą straży pożarnej, bo lokal nie spełniał wymogów BHP. Teraz góra stoi pusta, podobno mają ją podzielić i urządzić w niej mieszkania - zresztą już w dużej części wyprzedane. Niektórzy się martwią, bo podobno ktoś znowu kupił tam jakąś podejrzanie dużą przestrzeń - i a nuż znowu coś otworzy? Na razie czekamy na dalszy rozwój wydarzeń.
Poza dwoma górnymi piętrami na parterze bloku też jest przestrzeń użytkowa - obecnie również pusta (kiedy o to spytałam, babcia spojrzała na mnie porozumiewawczo - "a chce pani biznes otworzyć? Do wynajęcia."), ale kiedyś zajmowana przez kawiarnię.
Lubię Blokzillę. Nie trzeba nikomu wyjaśniać jak tu trafić, bo widać ją już z daleka. Zdecydowanie wyróżnia się wśród okolicznych budynków, które są starsze, niższe i - nie ma co ukrywać - ładniejsze. Ale ja lubię też brzydotę, taką z przegięciem pały, bo jak już coś jest naprawdę brzydkie, to z tej brzydoty aż wydaje się ładne na swój własny sposób. Zresztą nawet gdyby się nie wydawało, to przecież z własnego okna Blokzilli nie zobaczę, prawda? A lokalizację ma fantastyczną, z ruchliwymi Alejami Jerozolimskimi po jednej stronie i owładniętym przez psy parkiem po drugiej. Mogę tylko żałować że nie mieszkamy wyżej - takie osiemnaste piętro to by było coś.
P.S. Do napisania tej notki zmotywował mnie fakt, że wspomniane wcześniej hasło "Smolna 8 Warszawa" daje tak mało ciekawych rezultatów. No i trochę koleżanka A., która stwierdziła, że powinnam się na blogu pochwalić mieszkaniem w "kultowym bloku."
P.P.S. Nazwa "Blokzilla" jest efektem twórczości własnej, ale blok przy Smolnej 8 ma też inne przydomki, podobno bardziej rozpowszechnione: "Młotek" i "Dom z opadłą szczęką."
P.P.P.S. Podałam Internetu mój prawie dokładny adres. Co mi teraz zrobisz, Internecie?
P.P.S. Nazwa "Blokzilla" jest efektem twórczości własnej, ale blok przy Smolnej 8 ma też inne przydomki, podobno bardziej rozpowszechnione: "Młotek" i "Dom z opadłą szczęką."
P.P.P.S. Podałam Internetu mój prawie dokładny adres. Co mi teraz zrobisz, Internecie?