czwartek, 29 stycznia 2015

Krzyżówka Szatana

Jadę autobusem i gram w Words with Friends. Obok siedzi Stara Baba i wpatruje mi się w ekran telefonu.
- A co ty tam robisz? - postanawia w końcu zagaić.
Bruderszafta z Babą nie piłam, ale w końcu stara jest, to może i może.
- To taka gra jak Scrabble, z tym, że przez Internet - odpowiadam.
- Ja nie wiem co to Scrabble.
Z tonu głosu wnioskuję, że nie wie z mojej winy.
- Gra planszowa, z wylosowanych liter układa się krzyżówkę - wyjaśniam.
- A ja tyle lat żyję i jakoś krzyżówki nigdy mnie nie wodziły na pokuszenie - konkluduje naszą rozmowę Baba.

Krzyżówki narzędziem Szatana.

wtorek, 27 stycznia 2015

Czarodziejki.com

W iluż nie tylko polskich oddziałach zachodnich koncernów, realizujących nowoczesną politykę "zachowań ładu korporacyjnego", podwładni, mimo że 100-procentowi heteroseksualiści, robią szefom kilka razy dziennie intelektualną "laskę"?!
E. Egejska, "Czarodziejki.com"

Ok.

Czy facet poradziłby sobie z taką sytuacją? Z tłustymi, starymi, zrzędzącymi i śmierdzącymi babami? Chyba miałby ogromne trudności. Bo to kobiety przyzwyczajane były przez matki i babki do kompromisów, do uległości, do szacunku dla zarabiającego mężczyzny.
E. Egejska, "Czarodziejki.com"

O kurwa.

Znów stara prawda: nie jest mężczyzną, ten kto nie był w burdelu. Sorry. Przy tej klasyfikacji nie ma miejsca na dokonania i doświadczenia, zdolności i intelekt, fizys lub wrodzoną wrażliwość. Brak doświadczeń eliminuje. Dorośnij... Albo leć do mamy.
I kolejna prawda: ile wiosek widziałeś, tyle żyć przeżyłeś! Ile różnych panienek - tyle doświadczeń! W Sevres pod Paryżem, położonym na trasie tuż przed Wersalem, przechowywany jest światowy wzorzec metra. Nie będzie zbyt wielkim nadużyciem stwierdzenie, że dobry seks z prostytutką jest wzorcem tego, jak twój seks powinien wyglądać... Czego od partnerki, od kobiety, mógłbyś oczekiwać. Tu każdy poziom tych potrzeb jest akceptowalny. I ileż satysfakcji daje ci jego realizacja...
Wszyscy powszechnie wiedzą, powoli zaczyna to już być naszą klęską narodową: piękne Polki stronią od seksu! W każdym razie już po ślubie. Dlatego zamiast zastanawiać się nad ich wymówkami: chandra, zmęczenie, dzieci, obowiązki - stwórz swój własny wzorzec zachowań partnerki. I bezwzględnie go egzekwuj, nawet jeśli poszukiwania właściwej kobiety potrwają jakiś czas.
A przez ten czas nie marnuj okazji! Ucz się ile wlezie! Znów to piękne przysłowie o najważniejszym celu życia: wszystkich spotkanych kobiet nie przejebiesz, ale spróbować trzeba..."
E. Egejska, "Czarodziejki.com"

O kurwa kurwa.

Panienki wcale nie traktują zrobienia nam laski, jako jakiegoś wzniosłego poświęcenia, albo aktu samoponiżania! To dla nich normalna sprawa, normalny odruch ssący, wyniesiony jeszcze z niemowlęctwa!
E. Egejska, "Czarodziejki.com"

O kurwa kurwa kurwa.

"Czarodziejki.com" to reportaż o prostytutkach z warszawskich agencji, napisany na podstawie rozmów z nimi, a także z "zaprzyjaźnionym" klientem (od niego pochodzą dwa ostatnie cytaty). Sięgnęłam po tę książkę, bo jakiś czas temu czytałam podobną tematycznie "Diary of a London Call Girl", która była całkiem przyjemną lekturą. "Czarodziejki.com" przyjamną lekturą zdecydowanie nie są i to nie tylko ze względu na to, że przecinki u pani Egejskiej żyją własnym życiem. Książka jest zwyczajnie żenująca (i to nie przez dość graficzne opisy seksu - umówmy się, że jeżeli ktoś już sięga po coś takiego to tematyka seksu go szczególnie nie oburza), co cytaty powyżej raczej dość dobrze oddają. Za to bardzo polecam lekturę fragmentów recenzji książki umieszczonych na tylnej części okładki. Nie widziałam ich co prawda w oryginalnych źródłach, ale i bez tego bardzo łatwo się domyślić, że ich powycinanie i wyjęcie z kontekstu zostało uczynione z finezją na miarę początkującego kolażysty.

sobota, 10 stycznia 2015

Z pracy

1. Rozmawiamy o zawodach związanych z filmem, pokazuję obrazki i podaję słownictwo.
ja: Those people are extras.
K: It's "sadyści" in Polish!
ja: "Statyści", I think?
K: No zawsze mi się myli.

2. N opowiada o miejscu, gdzie spędziła Sylwestra z rodziną.
N: It was a real parasite.
ja: Parasite?
N: You know, a perfect place.
ja: Paradise?
N: Yes, parasite.

Codziennie trochę radości.

sobota, 3 stycznia 2015

2014, a także o Sylwestrze w Pradze nieco

Jakoś w kwietniu zrobiło się całkiem źle. Usłyszałam wtedy w ramach pocieszania, że 2014 to jeszcze będzie mój rok. Pocieszanie konsekwentnie oczywiście ignorowałam, bo za bardzo byłam skupiona na tym jak mi źle - ale z perspektywy czasu widzę, że to naprawdę był jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy ktoś mówi "będzie dobrze," a potem po prostu jest dobrze. Nie od razu, nie samo z siebie - ale w końcu jest. 2014 to był ważny rok, dużo kamieni milowych i pierwszych razów. Zrobiłam sobie taką listę ważnych rzeczy, które się wydarzyły i, przynajmniej dla mnie, wygląda to całkiem imponująco. Kolejność mniej-więcej chronologiczna, z braku lepszego pomysłu. Jestem z siebie zadowolona, bo:

1. Zaczęłam się leczyć na depresję. Zrozumiałam, że może nie zawsze moje samopoczucie jest tak całkiem normalne i adekwatne do tego, co się dzieje dokoła mnie.
2. Po raz pierwszy byłam poza Europą.
3. Wróciłam do prowadzenia bloga. Niby nic, ale lubię pisać i tęskniłam za pisaniem przez ostatnie dwa lata. Obiecałam sobie też mniej pozerstwa i więcej szczerości wobec siebie samej, co wiąże się z tym niebezpieczeństwem, że czasem mogę pisać o rzeczach zbyt osobistych - ale to blog trochę też autoterapeutyczny, więc się rozgrzeszam.
4. Odeszłam z pracy na etacie, w której siedziałam dwa lata. Ogromna ulga. Te dwa lata dużo mnie nauczyły, w tym też tego, że nie nadaję się do pracy na etacie i źle mi, kiedy jestem wciśnięta między tryby korpomaszyny.
5. Przygarnęłam psa ze schroniska. Niepojęta rzecz, że w jednym, dziesięciokilowym psie mieści się tyle miłości.
6. Po raz pierwszy w życiu zamieszkałam z kimś, z kim jestem w związku. Nikt jeszcze nikogo nie zabił, ostre i obuchowe narzędzia kuchenne też idą w ruch stosunkowo rzadko. To chyba jest nieźle?
7. Zrobiłam sobie tatuaż, też pierwszy w życiu,
8. Rok zaczęłam w Wilnie, skończyłam w Pradze.

A w temacie Pragi to, jeżeli zakładać, że moje doświadczenia nabyte podczas wyjazdu Sylwestrowego są jakoś statystycznie miarodajne, o Czechach można powiedzieć, że:

1. Mają dobre, tanie piwo.
2. Mają dobre, niekoniecznie tanie i strasznie ciężkie jedzenie.
3. Nie umieją chodzić po schodach tak, żeby się koncertwo nie wyjebać (ale to może być kwestia dobrego, taniego piwa).
4. Karaoke w ich wykonaniu jest absolutnie tragiczne (ale j.w.).

A prawdopodobnie i tak najbardziej pamiętną rzeczą z wyjazdu będzie to, że dostałam ciasto. W Sylwestra, wczesnym wieczorem, w małej uliczce niedaleko od rynku. Pan przechodzący obok, chyba kelner z pobliskiej knajpy, tak po prostu podszedł, powiedział "have a cake" i mi je wręczył. Nie sprzedało się pewnie czy coś. Taszczyliśmy je ze sobą cały wieczór, a potem w końcu przyjechało z nami do Warszawy. Ale tak czy inaczej, darmowe ciasto. I w ogóle, taki miły gest na koniec roku.