Nadal rzężę i charczę i w ogóle jestem nieestetyczna. Dostałam w związku z powyższym areszt domowy do końca tygodnia i tak się przekładam z boku na bok, snuję po mieszkaniu i wiszę gdzieś pomiędzy znudzeniem a czuciem się zbyt źle, żeby jednak coś ze sobą zrobić. I charcham jak stary dziad. Za każdym razem jak charchnę Pies nastawia uszy, a czasem nawet wskoczy na łóżko żeby mnie powąchać czy polizać w obsmarkany nos. Albo myśli, że na niego szczekam, albo się martwi, że może zaraz padnę trupem (albo właśnie czeka aż padnę trupem, bo wtedy będzie mógł mnie zjeść). Mówię sobie, że to ta druga opcja. Tak czy inaczej - fajnie mieć psa, nawet jak jest się dla tego psa dopiero Drugim Ulubionym Człowiekiem w kolejności. Pies jest schroniskowy, z nami od miesiąca - a już widzę zmiany w stylu życia z posiadaniem psa związane.
Ostatnio usłyszałam, że nie bez powodu tyle kotów w internecie - jak ktoś ma kota to siedzi w domu i w wolnym czasie wrzuca filmy z rzeczonym kotem na youtube. Jak ktoś ma psa to szkoda mu na to czasu, bo woli z tym psem pobiegać po krzaczorach. Bywają co prawda psy takie jak jamnik mojej mamy, którego się siłą ściąga z kanapy - ale tu już można w ogóle dyskutować nad psiością (psieństwem? psowością?) psa. Z psem się chodzi do lasu, mając psa się nie gnije w weekend w łóżku do południa (no chyba, się charcha i smarcze, ale to stan przejściowy) i w ogóle, dni są jakieś dłuższe i pełniejsze z psem, szczególnie wolne dni.
I mamy takie postanowienie, żeby brać psa ze sobą gdzie się tylko da. Latem to nie problem, bo knajpy mają ogródki, a na zewnątrz nikt nikomu raczej nie powie, że przepraszamy, ale nie. Schody się zaczną jak ładna pogoda sobie pójdzie - dlatego już teraz się rozglądamy, notujemy w pamięci gdzie psy są mile widziane także w środku, a obsługa patrzy łaskawym okiem i nawet bez proszenia podstawi pod pysk miskę wody. Może i powoli, ale lista rośnie.
Dodatkowo Pies nauczył mnie zamiatać. Nienawidzę zamiatać, ale kiedy podłoga (a wraz z nią pościel, pluszowe ośmiornice, meble, ubrania i ja) pokrywa się codziennie grubą warstwą sierści i po przejściu na bosaka dystansu łóżko-komputer mam stopy owłosione jak hobbit, to motywacja do zamiatania jest. I tylko się cieszę, że już dawno temu pozbyłam się dywanu.
I, chociaż to nie mój pierwszy pies, ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jaką miłością pies obdarza człowieka, choćby i z tego człowieka był kawał skurwysyna. Nawet jako Drugiemu Ulubionemu Człowiekowi Psa coś tam mi skapuje z tej miłości, radości z powrotów do domu i porannego przytulania (bo Pies jest fenomenem i nie śpi w łóżku. Każdej nocy wpada za to kilka razy na szybką kontrolę stanu osobowego, a rano układa się na człowieku i mówi "drap mnie," a w wypadku pilnych potrzeb przynosi smycz i buty i finezyjnie układa je w pościeli). Fajnie jest mieć psa.
Ostatnio usłyszałam, że nie bez powodu tyle kotów w internecie - jak ktoś ma kota to siedzi w domu i w wolnym czasie wrzuca filmy z rzeczonym kotem na youtube. Jak ktoś ma psa to szkoda mu na to czasu, bo woli z tym psem pobiegać po krzaczorach. Bywają co prawda psy takie jak jamnik mojej mamy, którego się siłą ściąga z kanapy - ale tu już można w ogóle dyskutować nad psiością (psieństwem? psowością?) psa. Z psem się chodzi do lasu, mając psa się nie gnije w weekend w łóżku do południa (no chyba, się charcha i smarcze, ale to stan przejściowy) i w ogóle, dni są jakieś dłuższe i pełniejsze z psem, szczególnie wolne dni.
I mamy takie postanowienie, żeby brać psa ze sobą gdzie się tylko da. Latem to nie problem, bo knajpy mają ogródki, a na zewnątrz nikt nikomu raczej nie powie, że przepraszamy, ale nie. Schody się zaczną jak ładna pogoda sobie pójdzie - dlatego już teraz się rozglądamy, notujemy w pamięci gdzie psy są mile widziane także w środku, a obsługa patrzy łaskawym okiem i nawet bez proszenia podstawi pod pysk miskę wody. Może i powoli, ale lista rośnie.
Dodatkowo Pies nauczył mnie zamiatać. Nienawidzę zamiatać, ale kiedy podłoga (a wraz z nią pościel, pluszowe ośmiornice, meble, ubrania i ja) pokrywa się codziennie grubą warstwą sierści i po przejściu na bosaka dystansu łóżko-komputer mam stopy owłosione jak hobbit, to motywacja do zamiatania jest. I tylko się cieszę, że już dawno temu pozbyłam się dywanu.
I, chociaż to nie mój pierwszy pies, ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jaką miłością pies obdarza człowieka, choćby i z tego człowieka był kawał skurwysyna. Nawet jako Drugiemu Ulubionemu Człowiekowi Psa coś tam mi skapuje z tej miłości, radości z powrotów do domu i porannego przytulania (bo Pies jest fenomenem i nie śpi w łóżku. Każdej nocy wpada za to kilka razy na szybką kontrolę stanu osobowego, a rano układa się na człowieku i mówi "drap mnie," a w wypadku pilnych potrzeb przynosi smycz i buty i finezyjnie układa je w pościeli). Fajnie jest mieć psa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz