Niedziela wieczór, a ja jutro mam wolne. I tak muszę wstać rano, bo szukanie pracy to, jak się okazuje, zajęcie na cały etat (pięć rozmów póki co za mną, dostałam już nawet dwie grupy, które startują na początku września). Ale pracować - nie pracuję. Dawno nie było, żebym po prostu miała wolne, takie wolne, kiedy można sobie trochę posiedzieć na tyłku, ponadrabiać różne zaległości, poczytać rano w łóżku książkę i ogólnie zwolnić. Normalnie szkoda mi urlopów na takie rzeczy, jak już biorę urlop to po to, żeby gdzieś wyjechać. No ale teraz jestem "pomiędzy" - w starej pracy już nie, w nowej jeszcze nie. Chyba po raz pierwszy w życiu jestem tak całkiem wolnym człowiekiem, bez żadnych studiów i pracy nad głową (no dobra, powinnam pisać magisterkę, ale ten tego). To nie jest stan, w którym mogę wytrzymać długo, bo ja muszę coś robić żeby nie oszaleć, ale póki co cieszy. No i na brak zajęć też nie narzekam, nazbierało się przez ostatnie miesięcy rzeczy, które chciałam zrobić, a na które zawsze brakowało czasu.
Przyzwyczajenia zostają - niedziela wieczór, więc gdzieś tam w środku coś mi mówi, że pora zacząć się lekko stresować na okoliczność końca weekendu. I nawet mnie w pewnym momencie sumienie ruszyło, że przejebałam większość wolnego dnia leżąc z kacem w łóżku i oglądając najnowszy odcinek "Doctora Who" - ale potem sobie przypomniałam, że przecież jutro też mam dzień wolny (i dwie rozmowy o pracę na które ciągle jeszcze nie uprałam sukienki) i że, do cholery, ja też czasem mogę się poopierdalać i nie czuć się z tego powodu źle. Chyba od skończenia liceum nie miałam tyle wolnego czasu.
Przyzwyczajenia zostają - niedziela wieczór, więc gdzieś tam w środku coś mi mówi, że pora zacząć się lekko stresować na okoliczność końca weekendu. I nawet mnie w pewnym momencie sumienie ruszyło, że przejebałam większość wolnego dnia leżąc z kacem w łóżku i oglądając najnowszy odcinek "Doctora Who" - ale potem sobie przypomniałam, że przecież jutro też mam dzień wolny (i dwie rozmowy o pracę na które ciągle jeszcze nie uprałam sukienki) i że, do cholery, ja też czasem mogę się poopierdalać i nie czuć się z tego powodu źle. Chyba od skończenia liceum nie miałam tyle wolnego czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz