Tysiące ludzi umierało tuż obok w torturach, dlatego transponowanie tych cierpień od razu na tragiczną teatralność wydawało się nam nieskromne. Lepiej jest czasem jąkać się z nadmiaru wzruszeń, niż mówić okrągłymi zdaniami.
Ileż złudzeń jest w myśleniu szanownych obywateli, którzy krocząc po ulicach angielskich czy amerykańskich miast uważają siebie za istoty pełne cnoty i dobroci. Czy jednak, gdyby ich zamknąć w Oświęcimiu, nie zmieniliby się jak inni w zwierzęta? Niebezpiecznie jest wystawiać człowieka na zbyt trudne dla niego próby. Nie zachowa się wtedy dla niego szacunku. Łatwo jest potępić kobietę, która chce swoje dziecko oddać na śmierć, byle ocalić życie. Jest to czyn potworny.
A jednak kobieta, która czytając o tym czynie na wygodnej kanapie, potępia tamtą nieszczęśliwą swoją siostrę, powinna się zastanowić, czy w niej samej w obliczu zagłady strach nie byłby silniejszy od miłości. Może tak, a może nie - któż to potrafi z góry odgadnąć?
O K.I. Gałczyńskim:
Przez pewien niedługi czas studiował na uniwersytecie, gdzie wsławił się tym, że napisał pracę o angielskim poecie siedemnastego wieku, który nigdy nie istniał. Praca Delty podawała obszerną biografię poety i zajmowała się szczegółową analizą okoliczności, w których powstały poszczególne jego utwory.
Alkoholizm (zwykle były to cykle trwające po kilka dni) wprowadzał go w stan halucynacji, który wyrażał się działaniami, jakie nie zdarzają się innym pijakom. Wchodził do biura podróży i żądał szklanki piwa. Jechał dorożką (...), zatrzymywał dorożkę, zdejmował palto, rzucał je na jezdnię i w obliczu zdumionego tłumu sikał flegmatycznie na palto (...). Do swoich znajomych przychodził i uskarżał się, że trudno mu było znaleźć adres, bo, jak mówił, "jego ludzie", których porozstawiał na ulicach i którzy mieli mu pokazywać drogę, tak się przebrali, że nie mógł ich rozpoznać.
Na swoich tomikach lubił umieszczać spis fikcyjnych swoich dzieł; przypominam sobie taki tytuł: Wstęp do ludożerstwa - skrypt z wykładów, wyczerpane.
Zdarzało się, że Delta lądował w sanatorium dla alkoholików. Rezultaty kuracji nie bywały dobre. Opowiadano o zwycięstwach Delty w walce z lekarzami: w jednym z sanatoriów - jak wieść niosła - zwycięstwo jego było tak całkowite, że lekarze i pacjenci, na równi pijani, urządzali na rowerach wyścigi po korytarzach.
Doświadczenia lat wojny nauczyły mnie, że nie należy brać do ręki pióra po to tylko, żeby innym komunikować swoją rozpacz i swoje wewnętrzne rozbicie - bo to jest towar tani, na którego wyprodukowanie trzeba za mało wysiłku, aby wykonując podobną czynność, czuć do siebie szacunek (...).
C. Miłosz, "Zniewolony umysł"
Ileż złudzeń jest w myśleniu szanownych obywateli, którzy krocząc po ulicach angielskich czy amerykańskich miast uważają siebie za istoty pełne cnoty i dobroci. Czy jednak, gdyby ich zamknąć w Oświęcimiu, nie zmieniliby się jak inni w zwierzęta? Niebezpiecznie jest wystawiać człowieka na zbyt trudne dla niego próby. Nie zachowa się wtedy dla niego szacunku. Łatwo jest potępić kobietę, która chce swoje dziecko oddać na śmierć, byle ocalić życie. Jest to czyn potworny.
A jednak kobieta, która czytając o tym czynie na wygodnej kanapie, potępia tamtą nieszczęśliwą swoją siostrę, powinna się zastanowić, czy w niej samej w obliczu zagłady strach nie byłby silniejszy od miłości. Może tak, a może nie - któż to potrafi z góry odgadnąć?
C. Miłosz, "Zniewolony umysł"
O K.I. Gałczyńskim:
Przez pewien niedługi czas studiował na uniwersytecie, gdzie wsławił się tym, że napisał pracę o angielskim poecie siedemnastego wieku, który nigdy nie istniał. Praca Delty podawała obszerną biografię poety i zajmowała się szczegółową analizą okoliczności, w których powstały poszczególne jego utwory.
C. Miłosz, "Zniewolony umysł"
Alkoholizm (zwykle były to cykle trwające po kilka dni) wprowadzał go w stan halucynacji, który wyrażał się działaniami, jakie nie zdarzają się innym pijakom. Wchodził do biura podróży i żądał szklanki piwa. Jechał dorożką (...), zatrzymywał dorożkę, zdejmował palto, rzucał je na jezdnię i w obliczu zdumionego tłumu sikał flegmatycznie na palto (...). Do swoich znajomych przychodził i uskarżał się, że trudno mu było znaleźć adres, bo, jak mówił, "jego ludzie", których porozstawiał na ulicach i którzy mieli mu pokazywać drogę, tak się przebrali, że nie mógł ich rozpoznać.
C. Miłosz, "Zniewolony umysł"
Na swoich tomikach lubił umieszczać spis fikcyjnych swoich dzieł; przypominam sobie taki tytuł: Wstęp do ludożerstwa - skrypt z wykładów, wyczerpane.
C. Miłosz, "Zniewolony umysł"
Zdarzało się, że Delta lądował w sanatorium dla alkoholików. Rezultaty kuracji nie bywały dobre. Opowiadano o zwycięstwach Delty w walce z lekarzami: w jednym z sanatoriów - jak wieść niosła - zwycięstwo jego było tak całkowite, że lekarze i pacjenci, na równi pijani, urządzali na rowerach wyścigi po korytarzach.
C. Miłosz, "Zniewolony umysł"
Doświadczenia lat wojny nauczyły mnie, że nie należy brać do ręki pióra po to tylko, żeby innym komunikować swoją rozpacz i swoje wewnętrzne rozbicie - bo to jest towar tani, na którego wyprodukowanie trzeba za mało wysiłku, aby wykonując podobną czynność, czuć do siebie szacunek (...).
C. Miłosz, "Zniewolony umysł"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz