(...) po ustrojowej obsuwie wypłynęła magma brutalności. Prymitywny, gburowaty brak form, przy którym zachodnia grzeczność wydaje się obłudą, a skromność skrywanym perfidnie poczuciem wyższości.
Klara wyczulona na mowę ciała pacjentów widziała różnice między przychodzącymi do niej obcokrajowcami i Polakami. Holendrzy, Francuzi podawali rękę na powitanie. Dla Polaków dłoń lekarza była nietykalna. Należała do wyższej kasty albo do pariasa grzebiącego w nieczystościach i trupach. Ludzie Zachodu zachowywali się naturalnie, poruszając płynnie po orbicie przeznaczonej dla pacjenta. Polacy ugrzecznieni albo przesadnie energiczni byli w swoich ruchach nieharmonijni.Wybici przez historię z toru normalności, zajmowali wskazane miejsce w życiu naprowadzeni wrzaskiem rodziców, nauczycieli, małżonków. Zawodowych pouczaczy perorujących z telewizji.
Mieli szczęście, ci z mniejszym zatrzymują się na marzeniach przed trzydziestką. Nie mogąc ich spełnić, wmawiają sobie, że szczęście nie polega na tym, czego nie osiągnęli, ale na tym, czego nie stracili; praca, rodzina, zdrowie. A mogliby stracić, gdyby szarpnęli się na to, czego chcieli jeszcze w połowie trzydziestki. Dociągając do czterdziestki, przestają marzyć i uznają to za sens życia. Po czym piją, żeby odważyć się na ćwiartkę, chociaż setkę marzenia, albo wpadają w depresję, żeby nie robić już nic. Zanim się wykończą, zazwyczaj zdążą przerzucić swoje nałogi, pokręcenie i beznadzieję na dzieci.
(...) był za słaby na luksus chcenia. Namawianie go do czegoś było zamachem na ocalałe szczątki niezależności.
Klara wyczulona na mowę ciała pacjentów widziała różnice między przychodzącymi do niej obcokrajowcami i Polakami. Holendrzy, Francuzi podawali rękę na powitanie. Dla Polaków dłoń lekarza była nietykalna. Należała do wyższej kasty albo do pariasa grzebiącego w nieczystościach i trupach. Ludzie Zachodu zachowywali się naturalnie, poruszając płynnie po orbicie przeznaczonej dla pacjenta. Polacy ugrzecznieni albo przesadnie energiczni byli w swoich ruchach nieharmonijni.Wybici przez historię z toru normalności, zajmowali wskazane miejsce w życiu naprowadzeni wrzaskiem rodziców, nauczycieli, małżonków. Zawodowych pouczaczy perorujących z telewizji.
M. Gretkowska, "Kobieta i mężczyźni"
Mieli szczęście, ci z mniejszym zatrzymują się na marzeniach przed trzydziestką. Nie mogąc ich spełnić, wmawiają sobie, że szczęście nie polega na tym, czego nie osiągnęli, ale na tym, czego nie stracili; praca, rodzina, zdrowie. A mogliby stracić, gdyby szarpnęli się na to, czego chcieli jeszcze w połowie trzydziestki. Dociągając do czterdziestki, przestają marzyć i uznają to za sens życia. Po czym piją, żeby odważyć się na ćwiartkę, chociaż setkę marzenia, albo wpadają w depresję, żeby nie robić już nic. Zanim się wykończą, zazwyczaj zdążą przerzucić swoje nałogi, pokręcenie i beznadzieję na dzieci.
M. Gretkowska, "Kobieta i mężczyźni"
(...) był za słaby na luksus chcenia. Namawianie go do czegoś było zamachem na ocalałe szczątki niezależności.
M. Gretkowska, "Kobieta i mężczyźni"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz